6 min13 września 2021

Jak powstało Covebo Poland? Ewelina Suchan, dyrektor zarządzająca Covebo, o pracy u podstaw, wytrwałości i drodze do celu

Wiktoria Kuźniak: Ewelina. Dzisiaj zarządzasz całym Covebo w Polsce. Otworzyłaś 5 biur, zatrudniasz kilkadziesiąt osób. Wszystkich na pewno interesuje najbardziej… Jak to wszystko się zaczęło?

Ewelina Suchan: Wyjechałam do Holandii do pracy, bo tak naprawdę w Opolu nic szczególnie mnie nie trzymało. Właściwie wyjechaliśmy w trójkę: ja, mój chłopak i mój brat. I to był spontan. Wymyśliliśmy, że pojedziemy do pracy do Holandii.

Więc zaczęło się od pracy u podstaw. Wyjechałaś do Holandii jako pracownik tymczasowy. Jak przygotowywałaś się do wyjazdu? Jak wyglądały pierwsze dni?

Zgadza się, rozpoczynałam jako pracownik tymczasowy. Kiedyś rekrutacja wyglądała jednak całkiem inaczej niż dzisiaj. Zgłosiliśmy się do największego ówcześnie biura pośrednictwa pracy w Opolu.

Przyszliśmy do biura, powiedzieliśmy, że chcemy jechać i dopiero w Holandii mieliśmy się dowiedzieć, gdzie i jak dokładnie będziemy pracować. Nie wiedzieliśmy też dokładnie, ile będziemy zarabiać. Mieliśmy jednak pewność, że będą to wyższe zarobki niż w Polsce.

Jak wspominasz ten czas i pierwszą pracę?

Pierwsza praca była dość ciężka. Nie pracowaliśmy tam długo, szukaliśmy czegoś innego. W tym czasie poznaliśmy także dwóch Niemców i można powiedzieć, że to dużo zmieniło na naszej drodze.

O to ciekawe! Rozwiniesz tę myśl?

Powiedzieli nam, że pracują w Covebo. Nie wiedzieliśmy wtedy, co to za agencja. Zaproponowali, że nas zawiozą i przedstawią właścicielom.

I to wtedy rozpoczęła się Wasza przygoda z Covebo?

Tak, zaproponowano nam pracę i chcieliśmy spróbować, jednak od razu zapowiedzieliśmy, że zostajemy tylko 2 tygodnie. Po prostu obraliśmy sobie, że zawsze jesteśmy w Holandii 6 tygodni, potem wracamy, spotkać się z rodziną. I tak też się stało.

A jak wyglądały pierwsze tygodnie w Covebo?

Pierwsza praca w Covebo, którą mieliśmy, to było czyszczenie po pożarach. Praca była dość ciężka, nie miałam jednak problemu, czy to biurko wynieść, czy posprzątać. Jak trzeba robić, to się robi. Pracowaliśmy tam kilka miesięcy. Potem przenieśli nas do innej firmy, gdzie czyściliśmy elektronikę po pożarze. Tam pracowaliśmy bardzo długo, aż do przejścia do biura.

A jak to się stało, że zaczęliście rekrutować?

Był taki czas, że dołączyło do nas wielu znajomych. Nie myślało się nigdy, żeby profesjonalnie rekrutować, po prostu ludzie przyjeżdżają z polecenia i są.

Jednak pewnego dnia dyrektorstwo Covebo zaprosiło nas do biura, aby poważnie porozmawiać, Zapytano nas, czy chcemy rekrutować ludzi - jak to wtedy określili - „tak naprawdę”. Potraktowaliśmy to jak wyzwanie.

I jak wyglądał dalszy rozwój biznesu?

Rozkleiliśmy reklamy na słupach i zrobiliśmy spotkanie w hotelu. Przyszło 40 osób i wszyscy chcieli wyjechać na już. Oczywiście wszystkich zapisaliśmy. Było bardzo miło.

Później wyglądało to tak, że sami pracowaliśmy w zakładzie do 16:00, a następnie, po pracy, rekrutowaliśmy ludzi.

Udało Wam się łączyć pracę z rekrutowaniem? Zainteresowanie było duże?

Osób było tak wiele, że powiedziałam Mamie, że musimy coś zadziałać w domu. Tam, gdzie pracowaliśmy, dwa razy w roku były wyprzedaże sprzętu - drukarki, ksero, faksy, dla nas idealnie – przyszedł czas na stworzenie biura.

Zabraliśmy sprzęt ze sobą, daliśmy Mamie, powiedziałam jej, co ma mówić. Ludzie przychodzili, Mama przedstawiała oferty pracy, a następnie kserowała formularz zgłoszeniowy i wysyłała do mnie faksem.

Jestem bardzo dumna z Mamy, że podjęła się pracy i świetnie sobie poradziła. A nie była to przecież łatwa praca. Zgłoszeń było naprawdę dużo. Przyszedł moment, że właściwie co tydzień byliśmy z powrotem w Polsce i po 2 dniach wracaliśmy do Holandii.

To trwało 3-4 miesiące, było dość męczące, dlatego przyszła pora na zmiany.

I to właśnie wtedy zrezygnowaliście z pracy i wybraliście biuro?

Tak, właśnie w tym momencie przyszedł czas na przejście do biura. Powiedzieliśmy dyrekcji, że zrobimy wszystko, żeby się udało, ale naszym celem jest osiedlenie się w Polsce.

Myśleliśmy o otwarciu nowego biura w Polsce, jednak kiedy dostaliśmy taką propozycję, stwierdziliśmy, że jednak nie chcemy jeszcze wyjeżdżać z Holandii.

Jeszcze rok po otwarciu pierwszego biura w Polsce, pracowaliśmy w Niderlandach.

A jak się przestawiłaś po powrocie do Polski? Czy zarządzanie biurem przyszło łatwo, czy jedna okazało się sporym wyzwaniem?

Kiedy wróciłam do Polski, w biurze była zatrudniona rekruterka i wszystko dobrze się kręciło. … A potem zadzwoniła księgowość z pytaniem o faktury, godziny pracy, bank, rachunki, przelewy przez Internet.

To był dość mocny przełom między tym, co robiłam w Holandii, a tym, co przyszło mi robić w Polsce. Rekrutacja, marketing, księgowość, finanse, wszystko tak naprawdę naraz. To było spore wyzwanie, jednak przynoszące dużo satysfakcji.

A otwarcie kolejnych biur? Jak wyglądała rozbudowa Covebo w Polsce?

Pierwsze było Opole, potem Katowice. Długo zastanawialiśmy się, gdzie otworzyć trzecie biuro. Pewnego dnia przyszło do nas małżeństwo, Żaneta i Adam, którzy także pracowali w Holandii i powiedzieli nam, że chcieliby (tak jak i my wcześniej), wrócić do domu, pracować w Polsce. My to dobrze znaliśmy, sami byliśmy w parze, uznaliśmy, że to dobry pomysł spróbować swoich sił w Kluczborku, z pomocą Adama i Żanety.

Następnie była wesoła historia z Raciborzem. Wybierając lokalizację, patrzyłam na mapę i rzuciłam: „Może Racibórz?”. I padło na Racibórz.

Zrobiliśmy rekrutację. Przyszło kilka osób, jednak najbardziej spodobała nam się Gosia i Krzysztof. Mieliśmy tylko jedno miejsce, stwierdziliśmy jednak, że zawsze wszystko wychodzi nam lepiej podwójnie, wzięliśmy więc dwie osoby.

Później był Rzeszów – dobrze rozwijające się miasto, duża tendencja wyjazdowa, dużo osób zainteresowanych wyjazdem. No i tak wyglądała cała historia. Obecnie mamy pięć biur w Polsce, a Żaneta, Adam, Gosia i Krzysiek pracują z nami aż do dziś. Ostatnio świętowaliśmy wspólnie 15-lat ich pracy.

Znamy już Twoją historię, a także historię rozwoju Covebo w Polsce. Zaczynałaś u samych podstaw, następnie ciężką pracą i uporem wytyczyłaś drogę do celu. Co powiedziałabyś pracownikom wewnętrznym i tymczasowym Covebo? Jakimi wartościami w pracy się kierujesz?

Uważam, że każdy powinien się cieszyć z każdego dnia swojej pracy. Nie tak, że przychodzisz i masz od razu dość. Dużo ludzi boi się chodzić do pracy, boi się szefa, nie ma z pracy radości i satysfakcji. A my chcieliśmy stworzyć w naszych biurach w Polsce rodzinną atmosferę. Jeśli czujesz się w pracy tak jak w domu, to jest chyba najważniejsze. Jakby nie było, po drodze jest sporo rzeczy, które nie są najmilsze, ale jeśli masz wsparcie, masz z kim porozmawiać i masz z pracy choć trochę fun’u to już jesteś na wygranej pozycji.

I tego się trzymajmy! Dziękuję Ci bardzo za rozmowę i poświęcony czas, a także podzielenie się swoją ciekawą historią.